Strony

poniedziałek, 1 grudnia 2014

TEMARI

Kiedy w okolicach VII wieku japoński chłopiec stawał przed mamą i stwierdzał, że piłeczka by się przydała, to kochająca rodzicielka łapała za stare jedwabne kimono i tworzyła dla syna Temari.

Tradycja robienia kul Temari przyszła do Japonii z Chin i szybko zmieniła się w sztukę. Temari przestały być jedynie zabawkami. Coraz bardziej ozdobne, ze skomplikowanymi wzorami stały się oczekiwanym z niecierpliwością prezentem noworocznym. Symbolizującym przyjaźń i lojalność. Tworzonym w bogatej i jasnej kolorystyce, tak by życie obdarowanego również było bogate i optymistyczne.

O Temari zrobiło się głośno, kiedy pewna wnuczka postanowiła pochwalić się tym, co jest w stanie stworzyć jej ponad dziewięćdziesięcioletnia babcia. NanaAkua sfotografowała i podzieliła się w serwisie Flickr cudami, jakie powstawały przez całe lata.

Temari wykonywane zgodnie z tradycją oznacza, że zaczynamy od – dosłownie – kawałka materiału, który owijamy warstwami coraz cieńszych nici (kończymy w zasadzie na niciach maszynowych). W efekcie powinna powstać idealna kula (powinna, choć ja mam wizję, że ideał osiąga się gdzieś przy tysięcznej próbie!). Na tej kuli zaczyna się dopiero tworzyć wzór, tak naprawdę haftowany.

Wielką skarbnicą wiedzy na temat Temari jest kanał na YouTubie tworzony przez użytkownika o nazwie Temari-Cat Nyankorodou. Jest tam ponad 100 lekcji. Pierwsze uczą, jak stworzyć kulistą bazę i jaka jest technika zdobienia. Dalsze to krok po kroku pokazana produkcja poszczególnych wzorów. Filmy są tak dobrze przygotowane, że nawet bez dźwięku doskonale pokazują poszczególne etapy powstawania Temari.

W Polsce Temari też jest znane jako sposób tworzenia ozdób, w szczególności bombek choinkowych. Jednak polskie filmy tłumaczące samą technikę bazują na styropianowych kulach, co z pewnością ułatwia zadanie przygotowania pięknego Temari, ale odziera je też z tradycji i zabiera całemu procesowi ten unikalny charakter tworzenia czegoś kunsztownego, co wymaga cierpliwości i zwinności rąk.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz